W ostatnim czasie coraz częściej narzekamy na letnie nawałnice, które w wielu miejscach sieją spustoszenie i budzą trwogę. Występowanie gwałtownych burz łączy się obecnie z zmianami klimatycznymi. Ten pogląd zapewne jest słuszny, ale jednocześnie nie można zapominać o cykliczności zjawisk pogodowych.

Wzmianki o burzach połączonych z gradobiciem, nawalnych deszczach i trąbach powietrznych znajdują się w wielu źródłach pisanych: pamiętnikach, kronikach parafialnych, czy dziewiętnastowiecznej prasie. Na podstawie analizy tego typu zapisków można stwierdzić, że pogodowe kataklizmy nie omijały także naszego regionu. Na przykład 10 lipca 1828 r. gwałtowana burza z gradem przeszła przez Warzyn i Skroniów, niszcząc zarówno uprawy, jak i domostwa. Straty były na tyle duże, że władze Królestwa Polskiego chłopów z Warzyna oraz dzierżawcę folwarku w Skroniowie zwolniły z obowiązku opłacania podatków na okres pół roku.

Nasilenie gwałtownych zjawisk pogodowych miało miejsce w latach 60-70. XIX w. Na przykład 2 sierpnia 1864 r. przez majątek ziemski w Motkowicach przeszła trąba powietrzna połączona z gradobiciem. W raporcie do naczelnika powiatu kieleckiego wójt Motkowic pisał: „W dniu 21 lipca/2 sierpnia r.b. [1864 – przyp. red.] od strony zachodu powstała najgwałtowniejsza burza, trąbą powietrzną zwana, z wielkim gradem połączona, która w gminie tutejszej nie tylko, że wiele budowli zrujnowała, lasy powywracała, ale całe zasiewy ozime i jare dworskie i włościańskie przez grad zniszczyła, a nawet kartofle i inne ogrodowizny w znacznej części uszkodziła”.

Szkody spowodowane przez nawałnicę, jaka przeszła przez Motkowice, oszacowano łącznie na 20964 rubli srebrnych, przy czym zniszczenia w zabudowaniach wyliczono na 1760 rubli, a w uprawach na 19204 ruble. Powierzchnia zniszczonych pól wyniosła łącznie 1062 morgi, tj. prawie 600 ha. Szkody były więc ogromne. Żeby uzmysłowić ich wielkość, trzeba powiedzieć, że roczna pensja burmistrza Jędrzejowa w tym czasie wynosiła 360 rubli.

Niszczycielskie burze odnotowane zostały również w latach 1874-1875. 15 sierpnia 1874 r. nawalny deszcz z gradem wyrządził szkody w samym Jędrzejowie. Zauważyła to „Gazeta Kielecka”, która w numerze 34 z 14/26 sierpnia 1874 r. relacjonowała: „W dniu 15 b.m. o godzinie 5 1/2 po południu nad Jędrzejowem srożyła się burza z silnym wiatrem i gradem wielkości orzecha laskowego, który powybijał wszystkie okna w domach od strony wiatru. Oprócz tego huragan zerwał dachy z dwóch domów”.

Prawdziwy kataklizm nawiedził powiat jędrzejowski w czerwcu 1875 r., kiedy gwałtowne burze szalały przez trzy dni, tj. od 19 do 21 czerwca. W ich trakcie od uderzeń pioruna powstało kilka pożarów; spaliły się m.in. budynki folwarczne Juliana Kosickiego w Nagłowicach, owczarnia na folwarku Szałas w gminie Mstyczów, dom Adama Latasa we wsi Złotniki oraz dwie stodoły Walentego Stoksika ze wsi Mieronice. Były też ofiary śmiertelne: od uderzenia pioruna zginął Feliks Tuliński, urlopowany żołnierz zamieszkały we wsi Tur w gminie Mierzwin. Niezwykle dramatyczny przebieg miał pożar owczarni w Szałasie, gdzie zagrożone spaleniem było stado owiec. Zwierzęta uratowano dzięki przytomności umysłu i odwadze owczarza Wawrzyńca Stelmasińskiego (patrz: opis pożaru owczarni w Szałasie).

Anomalie pogodowa zdarzały się także w latach późniejszych. Z relacji zamieszczonej w „Gazecie Kieleckiej” wynika, że od uderzeń piorunów w czasie burzy, jaka miała miejsce 27 maja 1882 r., w Wodzisławiu uszkodzone zostały dwa domy, a we wsiach Przyłęk i Przyrąb w gminie Nawarzyce, będących wówczas w posiadaniu gen. Onufrego Ksawerego Czengierego, pogromcy powstania styczniowego w powiecie kieleckim, spaliły się trzy stodoły i owczarnia.

Nawałnica, jaka przeszła przez powiat jędrzejowski 16 lipca 1882 r. „porobiła wiele strat w polach i lasach, miejscami nawet powywracała budynki”. Najtrudniejsza sytuacja była w Tyńcu, gdzie – jak odnotowano w 62 numerze „Gazety Kieleckiej” z 28 lipca/9 sierpnia 1882 r. – „gwałtowny huragan wywrócił oborę, w której znajdowało się przeszło 40 sztuk bydła”.

Opisów gwałtownych burz połączonych z gradobiciem, huraganów, trąb powietrznych łamiących drzewa i zrywających dachy z domostw przytoczyć można jeszcze wiele. Analiza takich przekazów dowodzi jednego: gwałtowne zjawiska pogodowe na naszym terenie zawsze występowały w podobnym okresie czasu, tj. od końca maja do początków sierpnia. Nie powtarzały się jednak każdego roku, lecz co kilka lub kilkanaście lat.

Krzysztof Ślusarek

Straty w dobrach Motkowice, 1864 r.

Motkowice z osadą Wygoda, folwarkiem pod lasem i Antoniowem

– budynki dworskie: 1200 rubli

– zboże dworskie ozime i jare na powierzchni 220 mórg: 4500 rubli

– budynki chłopskie: 100 rubli

– zboże chłopskie ozime i jare na powierzchni 360 mórg: 5540 rubli

Borszowice z osadą Podgoździe

– budynki dworskie: 200 rubli

– zboże dworskie ozime i jare na powierzchni 112 mórg: 2500 rubli

– budynki chłopskie: 90 rubli

– zboże chłopskie ozime i jare na powierzchni 200 mórg: 3800 rubli

Wólka z folwarkiem Siekiera

– budynki dworskie: 50 rubli

– zboże dworskie ozime i jare na powierzchni 80 mórg: 1400 rubli

– budynki chłopskie: 120 rubli

– zboże chłopskie ozime i jare na powierzchni 90 mórg: 1364 ruble

Archiwum Państwowe w Kielcach, Naczelnik Wojenny Powiatu Kieleckiego, sygn. 84

Opis pożaru owczarni w Szałasie

Burze i nawałnice, jakie w drugiej połowie zeszłego miesiąca [czerwca – przyp. red.] szerzyły zniszczenie w wielu miejscowościach kraju naszego długo pozostaną w pamięci. Szczególniej dzień 19 czerwca dotkliwie dał się uczuć, od południa bowiem nad kilkoma powiatami guberni tutejszej zawisły złowrogie chmury, z których co chwila spadające gromy wzniecały liczne pożary i pozbawiły życia kilkunastu ludzi, a gwałtowna burza deszczowa sprowadziła niemałe klęski w polach.

W dniu tym miało miejsce zdarzenie, o jakim przemilczeć niepodobna, bo uwydatniło poczciwą stronę prostego człowieka.

Na folwarku Szałas, należącym do dóbr Krzelów, położonych w powiecie jędrzejowskim, Wawrzyniec Stelmasiński, owczarz miejscowy, spędził owce przed nadchodzącą burzą, opatrzył i pozamykał drzwi owczarni, a gdy wszedł na górę dla zrzucenia słomy na podściółkę, w przeciwny róg budynku uderza piorun, zapala dach i w chwile szczyt obejmują płomienie. Stelmasiński nie tracąc przytomności, rzuca się z góry i sam jeden zabiera się do ratowania owiec. Jak wiadomo, w podobnych razach nadzwyczaj trudno zmusić zwierzęta te do wyjścia, tym bardziej, gdy równocześnie na dworze szalała gwałtowna burza. Stelmasiński, wyczerpawszy bez skutku nadludzkie siły, wiedziony jedynie poczyciem obowiązku, przyzywa z sąsiedniego domu Jana Bokrada i pomimo że rozszerzający się pożar zagrażał mieniu jego własnej rodziny, powraca do zagrożonych niebezpieczeństwem owiec i z pomocą Bokrada i dwóch owczarków z palącego się już na dobre budynku w całym stadzie, wynoszącym 757 sztuk owiec, szczęśliwie i do własnego pracowicie uprawnego ogrody warzywnego wypędza.

Owce były ubezpieczone w Warszawskim Towarzystwie Ubezpieczeń na sumę rubli srebrnych 1634. Towarzystwo oceniając poczciwy czyn Stelmasińskiego, udzieliło mu rubli srebrnych 20 nagrody, a sądzimy, ze i właściciel dóbr dla odznaczenia tak rzadkiej dziś w służbie przychylności zapewne również owczarza wynagrodził.

„Gazeta Kielecka” nr 59 z 16/28 lipca 1875 r.