Region. Niedawno obchodziliśmy rocznicę bitwy pod Szczekocinami, jednej z największych bitew powstania kościuszkowskiego. Mało kto jednak wie, że teatr działań wojennych znacznie przekraczał przedpola Szczekocin, a skutki wojny były odczuwalne także dla mieszkańców odległych miejscowości.

Bitwa pod Szczekocinami rozegrała się 6 czerwca 1794 r. Wcześniej wojska polskie, pruskie i rosyjskie operowały na linii Połaniec – Pińczów – Jędrzejów – Szczekociny. Na początku maja 1794 r. główne siły Tadeusza Kościuszki stanęły obozem pod Połańcem. Nieco na północny-wschód od Połańca, w rejonie Opatowa, znajdował się silny korpus wojsk rosyjskich pod dowództwem gen. Fiodora Denisowa. W nocy z 16 na 17 maja Wisłę przekroczyła Wielkopolska Dywizja Kawalerii Narodowej gen. Jana Grochowskiego, zmierzająca do połączenia z siłami Kościuszki. Wtedy też gen. F. Denisow zarządził odwrót w kierunku Szczekocin, gdzie nad Pilicą stacjonowały wojska pruskie. W ślad za Rosjanami podążyły dywizje Kościuszki i Grochowskiego, które 24 i 25 maja stanęły nad Mierzawą, w rejonie Konar i Przyłęku, a także w Jędrzejowie. Przez następne kilkanaście dni wojska polskie operowały w rejonie Potoka, Krzcięcic i Deszna. Na tym też obszarze dochodziło do częstych potyczek z oddziałami rosyjskimi, m.in. 27 maja pod Słupią oraz 30 i 31maja pod Ciernem. 5 czerwca główne siły Kościuszki przesunęły się rejonu Jędrzejowa przez Sieńsko w kierunku Szczekocin, gdzie następnego dnia doszło do bitwy. Później – jak wiemy – armia polska, idąc przez Małogoszcz, wycofała się na północ. Wówczas to w rejonie Jędrzejowa znalazły się wojska rosyjskie i pruskie.

Nie wnikając w niuanse działań militarnych, należy zauważyć, że od połowy maja przynajmniej do połowy czerwca 1794 r. w rejonie Jędrzejowa operowały znaczne siły polskie, rosyjskie i pruskie. Wydarzenia te na pewno wywarły duży wpływ na umysły mieszkańców i w jakimś sensie do dziś pozostają w naszej pamięci zbiorowej. Problem jednak w tym, że wspominając pobyt Tadeusza Kościuszki czy ks. Józefa Poniatowskiego w jędrzejowskim klasztorze, czy przemarsz wojsk powstańczych przez Małogoszcz, przywołujemy zdarzenia budujące chwałę polskiego oręża i podtrzymujące tradycję walk o niepodległość. To dobrze, że tak się dzieje, ale musimy mieć świadomość, że ten obraz jest niepełny. We współczesnych badaniach historycznych dużą uwagę zwraca się bowiem na zjawiska, które w odniesieniu do przeszłości z reguły są dziś niedostrzegalne, jak np. uciążliwość wojny, czyli skutki działań militarnych dla przeciętnego człowieka. W tym kontekście można postawić pytanie: jak wydarzenia z maja-czerwca 1794 r. postrzegali mieszkańcy Jędrzejowa i okolicznych miejscowości?

Szukając odpowiedzi na to pytanie, udało się odnaleźć ciekawy dokument z września 1794 r., opisujący straty materialne, jakie odnotowano w należących do rodu Lanckorońskich dobrach wodzisławskich. Dokument ten, przechowywany w Centralnym Państwowym Archiwum Historycznym Ukrainy we Lwowie, z zespole o nazwie „Lanckorońscy”, nosi dość intrygujący tytuł: „Indagacja wodzisławska względem brakującego, czyli zabranego w czasie teraźniejszej rewolucji zboża w snopie i ziarnie z folwarków pańskich oraz produktów i innych prowentów uczyniona na gruncie w septembrze 1794 roku”.

W istocie jest to bardzo szczegółowy protokół, w którym dokładnie spisano wszelkie starty ujawnione we wszystkich folwarkach należących do klucza wodzisławskiego. Wynika z niego, że od połowy maja do połowy czerwca 1794 r. magazyny były ogołacane ze zboża, jedzenia, koni, bydła, a nawet z prostych narzędzi gospodarskich.

Największe straty dotyczyły zboża. Jak oszacowano, w całym kluczu utracono 261 kop 27 snopów żyta, 87 kop 49 snopów jęczmienia, 71 kop 32 snopy owsa i 10 kop prosa. Oprócz tego z magazynów i spichlerzy zniknęło bardzo dużo ziarna: 146 korcy 30 garncy żyta, 48 korcy 19 garncy pszenicy, 94 korce 14 garncy jęczmienia, 184 korce 9 garncy owsa, 4 korce 16 garncy grochu, 22 korce 3 garnce prosa, 6 korcy 2 garnce tatarki, 4 korce 12 garncy siemienia konopnego, 14 korcy 10 garncy anyżu oraz 10 korcy 18 garncy pośladu różnych zbóż.

Żeby zorientować się w skali strat, warto wyjaśnić stosowane jednostki. Kopa i snop to miara obliczeniowa zbiorów zbóż – jednak kopa składał się z 60 snopów. Korzec i garniec to z kolei miara objętości ciał sypkich. Jeden korzec odpowiadał 32 garncom, tj. około 120,6 litra.

Czym spowodowana była utrata zboża? Przede wszystkim wojskowymi rekwizycjami, których dokonywały głównie wojska pruskie i rosyjskie. Jan Rozwora, karbowy z folwarku w Brzeziu rekwizycje opisywał następująco: „Gdy obóz pruski przechodził spod Szczekocin, przyszło po niego w nocy dwóch huzarów (bo oficjaliści wszyscy uciekli) i zawiedli go do domu Hanelli, gdzie byli liweranci. Ci zaraz powiedzieli mu, że zboże młócić trzeba, a nazajutrz kazali spędzić żołnierzom ludzi ze wsi i młócili przez dni cztery kop 46 snopów 15. Z tego było korcy 43 garncy 18 (…). Potem zaś stało 500 Prusaków, ci zawsze straszyli, że palić będą wieś i gumno. Jednego dnia napędzili fur i brali co było jeszcze w snopach, kop 42 snopów 46; a z tym ku Żarnowcu jechali”.

Oczywiście rekwizycje zboża przeprowadzano głównie dlatego, żeby zapewnić żywność dla wojska i koni. Wcale nierzadkie były jednak przepadki zwykłej grabieży. Świadczy o tym m.in. zeznanie Kazimierza Kędrackiego, karbowego w Zielonkach: „Prusacy obozem przeszli spod Szczekocin ku Pińczowowi, ale trzeciego dnia znać w mieście powiedziano, że jest zboże w Zielonkach. Powróciło sześciu z oficerem i kazali młócić żyto (…), lecz wtenczas święto było, chłopi opierali się aż im obiecali dać snopami ze stodoły (…).To żyto Prusacy przez trzy tygodnie wymłacali, a Żydzi często z miasta [Wodzisławia – przyp. KS] podjeżdżali z furami i brali od tychże (…). Oprócz tego co Żydzi wywieźli, 60 korcy żyta kazali do Szczekocin zawieść żołnierze”.

Podobnie poczynały sobie wojska rosyjskie. Karbowy Kazimierz Kędracki z Zielonek zeznał, że „gdy Moskale obozem stanęli około Wodzisławia, brali snopami dla koni, pierwszego dnia, drugiego dnia kazali młócić chłopom, a ziarno zaraz zabierali dla koni”.

Rekwizycje wojskowe to jedno. Obecność obcych wojsk spowodowała też, że z dóbr wodzisławskich uciekła cała służba dworska i folwarczna. Brakowało więc administratorów folwarków, wtedy też chłopi dopuszczali się pospolitych kradzieży. Świadczy o tym zeznanie Błażeja Ciosa, gospodarza Łanów: „Po przejściu obozu moskiewskiego to żyto omłócone, było z niego korcy 11 garncy 4, a do regestru nie zapisane, z tego za rozkazem P[ana] Pisarza 4 korce i 16 garnców wydał do młyna na chleb dla polskich [żołnierzy], a 7 korcy zostało w spichlerzu niezupełnie. Potem odbito spichlerz, pewnie przez chłopów łańskich, bo Józefa Kędrackiego widział pastuch Gajos z żoną, jak odbiwszy tarcicę jednej nocy z góry ze spichlerza uciekł. Przez tę kradzież zginęło z tego żyta korcy 4 garncy 16”.

Podobnie wypowiadał się wspomniany już Kazimierz Kędracki z Zielonek: „Gdy Moskale stali obozem, a dyspozytora już nie było, omłócili chłopi kop 10 najmniej niby dla Moskali, z tego we dnie brali, co który mógł, ukradkiem na wieczór; namierzono z tej młocki korcy 4, ale i to zabrali chłopi w nocy, widziano polowego i kowala nazajutrz, zaś tylko 6 garnców, podaje karbowy, zawiózł dla siebie”.

Straty, jakie powstały w czasie insurekcji kościuszkowskiej, obejmowały nie tylko zboże, lecz także inne rzeczy i materiały. W omawianym protokole zaznaczono m.in., że na folwarku Brzezie zniknęło osiem wozów koniczyny, 20 wozów siana, 21 sztuk przędzy konopnej i 29 sztuk przędzy zgrzebnej, 60 łokci płótna konopnego i zgrzebnego, dwie beczki smoły, cztery beczki soli.

Z zeznań przesłuchiwanych polowych i karbowych wynika, że część wymienionych towarów zabierali sami chłopi z okolicznych wsi, część przekazano wojskom polskim, np., 2 beczki soli „zawieziono do obozu polskiego, gdy stał pod Potokiem”. Największe straty powodowały jednak wojska rosyjskie i pruskie. Na przykład na pytanie, gdzie podziało się siano z folwarku Brzezie, karbowy Jan Rozwora odpowiedział, że „sześć wozów na furaż do Iwanowic i Podgaja, cztery wozy Moskale wzięli 10 maja, 10 wozów Moskale i Prusacy rożnymi czasy z gumna zabrali”. Kazimierz Kędracki, karbowy z Zielonek, wyjaśniając, gdzie podziały się konopie, powiedział, iż „konopie te były rozstawione w gumnie, lecz je w niwecz obróciły konie wojskowe i bydło od fur”, a przędzę konopną „zabrali kozacy i Moskale, gdy rabowali inne rzeczy”.

W czasie rekwizycji wojskowych, rabunku dokonywanego przez rosyjskich i pruskich żołnierzy oraz zwykłych kradzieży, jakich dopuszczała się miejscowa ludność, domostwa i folwarki ogołocono także z produktów żywnościowych oraz różnych narzędzi. Na przykład z folwarku Brzezie zniknęły 54 połacie słoniny, a także ponad 150 funtów żelaza, lemiesze, tzw. rzezaki do sieczkarni, kosy, a nawet gwoździe. Żelazo i wyroby żelazne konfiskowali głównie Moskale i Prusacy. Podobnie było z wełną i innymi towarami: „Tę [wełnę – przyp. KS] zabrali żołnierze pruscy i liweranci, ale nie gdzie indziej, tylko w mieście sprzedali”. Zrabowane i skonfiskowano na folwarkach przedmioty i towary najczęściej sprzedawano wodzisławskim Żydom.

Przedmiotem konfiskaty był też alkohol. Jak wyliczono w całych dobrach wodzisławskich utracono 31 garncy słodu jęczmiennego, 220 garncy piwa ordynaryjnego, 24 garnce gorzałki dubeltowej i ordynaryjnej, 20 garncy miodu syconego, pięć garncy wina węgierskiego oraz 10 butelek piwa angielskiego. Z protokołu wynika, że alkohol zabierali głównie kozacy i Moskale.

Wojsko, zarówno polskie, jak i rosyjskie oraz pruskie, konfiskowało także konie i woły robocze. W całym kluczu wodzisławskim w ten sposób utracono 19 koni fornalskich, 19 wołów roboczych, co najmniej 10 krów, wołów i cieląt rzeźnych, a także ponad tysiąc sztuk owiec.

W „indagacji wodzisławskiej” wymieniono też szereg drobniejszych przedmiotów i sprzętów, które zostały zrabowane lub popsute przez żołnierzy. Były to m.in. maślnice, dzieże do chleba, pługi, grabie ogrodowe, beczki, stoły, stołki, a nawet drewniane i kute schody.

Krzysztof Ślusarek