Rozmawiamy ze starostą powiatowym Edmundem Kaczmarkiem. Po 16 latach rządzenia powiatem przekazuje pan władzę komu innemu. Proszę przypomnieć początki swojej pracy na stanowisku starosty i podsumować dokonania.

– Do 26 listopada 2002 r. byłem naczelnikiem wydziału ochrony środowiska Starostwa Powiatowego w Jędrzejowie. Na starostę zostałem wybrany przez Radę Powiatu, jako osoba spoza rady. Wiedziałem, że będzie trudno. Problemy dotyczyły m.in. starostwa powiatowego, które funkcjonowało w kilku budynkach i to jeszcze w fatalnym stanie technicznym, nieocieplone itd., wydział geodezji i ośrodek dokumentacji geodezyjnej działał w ogromnej ciasnocie, podobnie było w wydziale komunikacji, gdzie dodatkowym problemem były ogromne kolejki i brakowało parkingu. Szpital, który podlegał pod powiat, był zadłużony, budynki oświatowe i pomocy społecznej wymagały natychmiastowych remontów i standaryzacji, a drogi były w katastrofalnym stanie. Pierwszą sytuacją, na którą musiałem reagować, był spalony most w Choinach. Jest on w ciągu drogi powiatowej i do nas należała jego odbudowa w trybie pilnym.

Z czego jest pan najbardziej dumny, co udało się panu załatwić?

– Jest kilka obszarów; np.: drogi. Kiedy zaczynałem pracę na 650 km powiatowych dróg odbudowanych było tylko 80 km: teraz jest to 600 km. Zbudowaliśmy też 150 km chodników. Już po pierwszej kadencji zrozumiałem, że trzeba je remontować w sposób planowy, kompleksowo, a nie po kawałku, co znacznie podraża koszty. Każdego roku oddawaliśmy kolejne odcinki wyremontowanych dróg, zostało ok. 30 km dróg polnych, które powinny być asfaltowe. I to jest mój program radnego powiatowego. Odbudowaliśmy też 20 mostów, dzisiaj mogę powiedzieć 20 mostów na 20-lecie powiatu, w tym trzy drewniane – w Jacłowie, Borszowicach i Mstyczowie stały się żelbetowe, wyremontowany został także wiadukt w Sędziszowie. Rzecz jasna, że obwodnica wschodnia Jędrzejowa, to nie nasze bezpośrednie dzieło, ale trzeba wiedzieć, co się działo, zanim ją zbudowano, ile było protestów, dyskusji, negocjacji; w moim gabinecie jedni wchodzili, inni wychodzili. Natomiast do moich sukcesów zaliczam „pośrednio”: budowę obwodnicy Małogoszcza, budowę północnej obwodnicy Jędrzejowa oraz rozpoczęcie budowy trzeciej obwodnicy Jędrzejowa. Wraz ze starostą kazimierskim zawiązaliśmy konsorcjum dziewięciu samorządów w celu wykonania koncepcji architektonicznej przebudowy drogi wojewódzkiej 768 od Jędrzejowa do Kazimierzy Wielkiej, z wyprowadzeniem ruchu tranzytowego z Jędrzejowa. Koncepcja ta była naszym wkładem i argumentem dla marszałka województwa, aby rozpocząć przebudowę tej tak potrzebnej trasy. Wielkim sukcesem naszego powiatu jest droga ekspresowa S-7, a osobistym – wybudowanie drogi serwisowej od tzw. „Bocianka” w Łączynie do Jędrzejowa, dzięki czemu kilka rodzin uzyskało bezpośredni dojazd do miasta. Cieszę się bardzo, że jest budowany ciąg rowerowo-pieszy od granicy województwa do Prząsławia i dalej wzdłuż drogi krajowej 78, to efekt m.in moich zabiegów w KWRiST, której jestem współprzewodniczącym. Sam bym tego wszystkiego nie dokonał, gdyby nie bardzo dobry zespół ludzi w starostwie, jednostkach organizacyjnych powiatu, a w szczególności Zarządzie Dróg Powiatowych.

Chciałbym tutaj jako swój duży sukces, choć w zupełnie innej sferze, wymienić także wydanie „Monografii Ziemi Jędrzejowskiej”, w tej chwili książka jest już w druku; jest to dzieło zbierające w całość dzieje naszego powiatu od średniowiecza, a nawet prehistorii, do lat 50. XX wieku. Takie opracowanie było w naszym powiecie bardzo potrzebne już od dawna, bo ostatnią całościową monografię wydano przed II wojną światową.

Jaki był w ciągu tych czterech kadencji największy problem do rozwiązania?

– Szpital. W latach 2007-2008 placówka znajdowała się na skraju przepaści, zadłużenie było dwa razy większe niż kontrakt z NFZ, lekarze odchodzili, czarę goryczy przepełniła słynna na całą Polskę ewakuacja oddziału noworodkowego. Przekazanie szpitala w dzierżawę, w drodze uchwały Rady Powiatu, to była dobra i odważna decyzja. Faktem jest, że mieliśmy szczęście, bo trafiliśmy na dobrą firmę, chociaż na początku nie miała ona doświadczenia w tej dziedzinie. Artmedik przejął pracowników, co było warunkiem sine qua non. Inwestycje dawniej oraz obecnie wskazują, że szpital będzie się rozwijał. Bardzo dużo nerwów, ile, o tym wiem tylko ja i moja rodzina, kosztował mnie ostatni kryzys na pediatrii. Udało się jednak przywrócić jego funkcjonowanie.

Do sukcesów może pan zaliczyć też wyeliminowanie kolejek w wydziale komunikacji, czego się nie udało np. prezydentowi w Kielcach.

– Kolejki były ogromne, okazało się, że znaleźli się tacy, którzy z tego problemu znaleźli sposób na zarobek. Kiedyś jeden z tych, co rano zdobyli numerek, chciał mi sprzedać miejsce w kolejce za 20 zł. Postanowiłem, że musimy ten proceder wyeliminować, wprowadziliśmy system zapisów, uzgodnień i powiadomień SMS-owych. Uważam, że ten system dobrze działa, co nie oznacza, że nie należy go udoskonalać. Ja widzę także inne sukcesy – na przykład oświata. Zawsze uważałem, że oświata to inwestycja w przyszłość i nie ma, co żałować, że dokładamy do subwencji miliony. Mamy doposażone szkoły, udało się nam utrzymać wszystkie placówki mimo braku jednego rocznika w związku z reformą oświaty. Inwestowaliśmy w muzeum, które stało się nie państwowe, ale powiatowe. Nie było roku, żeby „chłopski” starosta nie inwestował w muzeum, które jest naszym dziedzictwem i dumą. Odtworzono m.in. Ogród Czasu i wyremontowano pawilon wystawowy. Bardzo się cieszę, że dyrektorem jest tam nadal członek rodziny Przypkowskich, dba o muzeum jak o swoje, a ma przy tym bardzo dużo dobrych pomysłów.

Był pan 16 lat starostą, człowiekiem, który dużo może. Z jakimi sprawami zwracali się do pana mieszkańcy?

– Najpierw chodzili za pracą. Teraz już są to pojedyncze przypadki; problem w tym, że wiele osób chce pracować w administracji, a ta nie jest z gumy. Mamy około100 etatów i to jest wystarczające. Pozostali tzw. „pisarze”, którzy zawsze będą skarżyć się na wszystko. Mniej jest skarg na pracę urzędu. Mamy przyjazny urząd, ale cały czas musimy iść z duchem czasu i wsłuchiwać się w potrzeby naszych mieszkańców. Faktem jest, że nasza praca, to służba, ale urzędnik nie jest sługą, powinien być traktowany przez wszystkich z szacunkiem.

A co się panu nie udało?

– Ładnych kilka lat temu z ówczesnym burmistrzem Markiem Wolskim zaczęliśmy wydeptywać ścieżki, by do powiatu doprowadzić wysokoprężną sieć gazową. Był taki moment, kiedy wydawało się, że przegramy z żabami, ekologami i terenem Natura 2000. Udało się doprowadzić gaz do Jędrzejowa i dalej nitka poszła na Nagłowice, Oksę, Włoszczowę, Małogoszcz. O ile w Jędrzejowie ludzie podłączają się do sieci, to na wsiach już nie. Nie udało mi się przekonać ludzi na wsiach, by dostrzegli korzyści z tego rodzaju energii. Mają możliwość w zasięgu ręki, ale nie korzystają. Mam nadzieję, że się to zmieni.

Co chciałby pan przekazać swoim następcom?

– Zostawiam powiat w bardzo dobrym stanie. Zaczynaliśmy od budżetu w wysokości 60 mln zł, plan przyszłorocznego może być ok. 100 mln zł. Tylko w ciągu ostatnich czterech lat do budżetu dołożyliśmy 80 mln środków zewnętrznych, ja nazywam to wyjednanych, z wielu różnych źródeł. To zasługa mojego zespołu doskonale przygotowanych ludzi, którzy wspierali mnie w zdobywaniu tych środków, tam gdzie się dało. W ciągu ostatnich czterech lat spłaciliśmy prawie 7 mln zł kredytu. Dzięki temu powiat jest zdolny do dalszej absorpcji środków unijnych i krajowych.

Co pan, po tak intensywnym okresie pracy, będzie teraz robił?

– Trzeba z honorem pogodzić się z werdyktem wyborców, choć on dla mnie jest bardzo dobry, to dla mojej formacji już nie. A zatem będę pracował dla powiatu, jako radny. Myślę, że moje doświadczenie komuś się jeszcze przyda, należę do osób aktywnych, zawsze sobie coś do pracy znajdę. Zawsze uważałem, że trzeba tak pracować, aby po sobie „zostawić ślad na ziemi” i że starostą się bywa, a człowiekiem się jest.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Beata Znojkowa