Jędrzejów. Członkowie rodziny Rogowskich, wywodzącej się ze Skroniowa, specjalną tablicą upamiętnili śmierć zamordowanego na Wołyniu Mariana Rogowskiego. Do wydarzenia doszło 75 lat po jego śmierci.

Marian Rogowski urodził się w Skroniowie 27 kwietnia 1911 r. jako syn Marii z Królów i Piotra Rogowskich. Był ich najstarszym synem. Miał dziewięcioro rodzeństwa: Stanisława (1912), Helenę (1914), Mieczysława (1916), Aleksandrę (1918), Marię Barbarę (1921), Sabinę (1923), Weronikę (1926) i Adama (1931). Między Aleksandrą i Marią Barbarą urodziła się jeszcze Maria, która zmarła jako dziecko.

Marian ukończył w 1933 r. Seminarium Nauczycielskie w Jędrzejowie i jako nauczyciel wyjechał na Wołyń. Zamieszkał u rodziny polskiego kolejarza Kowalika.

– Wiele informacji opiera się tylko na rodzinnych przekazach. Ze wspomnień kuzynek Lidii Chabior i Mieczysławy Chabior wiemy, że przysyłał do rodziny pocztówki w czasie wojny. Był przystojnym blondynem, który ubierał się z elegancją. Raz zdarzyło mu się nawet pomalować włosy na ciemno, ale że padał deszcz, kolor spłynął na ubranie. Był osobą lubianą, niekonfliktową. Zmarł 18 marca 1943 r., razem ze swoim gospodarzem Kowalikiem, jeszcze przed właściwą rzezią wołyńską, podobnie jak on spalony żywcem w snopku zboża. O jego śmierci dziadkowie dowiedzieli się z relacji pani Kowalikowej, która trafiła do Skroniowa, a ci się nią zaopiekowali. Podobno jakiś czas przed tym wydarzeniem przyszedł do niego młody człowiek, który ostrzegał, że coś się może zdarzyć, ale nikt nie dał wiary jego słowom – mówi Anna Franek, córka Aleksandry Jamorskiej z domu Rogowskiej.

Na liście nauczycieli polskich zamordowanych przez Ukraińców na Kresach w latach 1939-1947, opracowanej na podstawie książki Ewy i Władysława Siemaszków „Ludobójstwa dokonywane przez nacjonalistów na ludności polskiej na Wołyniu”, Marian Rogowski znalazł się w grupie nauczycieli zamordowanych w wyniku współpracy Ukraińców z okupantem niemieckim. Tu pojawiła się informacja o jego wieku – 35 lat, sugerująca, że urodził się w 1907 r. W księgach parafialnych kościoła Trójcy Świętej w Jędrzejowie, gdzie był chrzczony, bo w klasztorze nie było wówczas parafii, udało się znaleźć akt chrztu, zapisany cyrylicą, potwierdzający, że Marian urodził się w 1911 r.

O upamiętnieniu śmierci Mariana wielokrotnie mówił jego najmłodszy brat Adam. W latach 90. chciał nawet jechać na Ukrainę, poszukać jego śladów, ale czasy przemian nie za bardzo sprzyjały wyprawom za wschodnią granicę.

– Pamiętam jak tata opowiadał o kartkach, które przychodziły z Kowla, gdzie Marian pisał, żeby dziadkowie uczyli Adasia, jako najmłodszego w rodzinie. Tata niejako zostawił mnie z ostatnią wolą, by upamiętnić śmierć swojego brata – dodaje Agnieszka Kwiecińska, córka Adama Rogowskiego, która na uroczystości przyjechała z USA.

W sobotę w kościele Trójcy Świętej w Jędrzejowie odbyła się msza pogrzebowa po latach – jak ją nazwał ks. dziekan Leszek Sztandera, po czym na cmentarzu klasztornym duchowny poświęcił tablicę, która znalazła się na grobie rodziców Mariana Rogowskiego oraz siostry Aleksandry Jamorskiej i jej męża Stanisława. Na tablicy można odczytać „Świętej pamięci Mariana Rogowskiego, polskiego nauczyciela w województwie wołyńskim II RP kolonia Wielick, powiat Kowel, urodzonego 27.4.1911 w Skroniowie, zamordowanego 18.3.1943 w Mielnicy w czasie rzezi wołyńskiej. Pokój Jego duszy”.

Uroczystość stała się okazją do spotkania licznej rodziny Rogowskich, mieszkającej nie tylko w Jędrzejowie, ale w różnych zakątkach Polski i zagranicy. Otrzymali oni reprodukcje rodzinnych zdjęć, w tym zamordowanego przed laty Mariana Rogowskiego oraz tłumaczenia jego aktu chrztu.

– Ta tablica to przywracanie pamięci o Marianie, nie wszyscy w rodzinie mogli o nim wiedzieć. Przy okazji Wszystkich Świętych będzie można pomodlić się w jego intencji przy naszym rodzinnym grobie. Chcielibyśmy wyrazić podziękowania dla ks. dziekana Leszka Sztandery i księży wikariuszy z parafii Trójcy Świętej oraz wszystkich ludzi, którzy pomagali nam przy zbieraniu informacji i przygotowaniu uroczystości – mówi Anna Franek.