Bitwa małogoska, jedna z największych i najkrwawszych potyczek powstania styczniowego, miała miejsce 24 lutego 1863 r. Starły się w niej oddział powstańczy gen. Mariana Langiewicza i korpus wojsk rosyjskich pod ogólnym dowództwem ppłka Włodzimierza Dobrowolskiego. To paradoks. Naprzeciwko siebie, do krwawej walki na śmierć i życie stanęli dwaj Polacy: jeden w służbie armii powstańczej, drugi w służbie rosyjskiej.

Marian Langiewicz był jednym z najpopularniejszych dowódców powstańczych ale i niefortunnym dyktatorem. Przed powstaniem styczniowym przebywał na emigracji. Wykładał w polskiej szkole wojskowej w Cuneo we Włoszech, założonej w 1861 r. przez Ludwika Mierosławskiego. Z początkiem stycznia 1863 r. został mianowany naczelnikiem wojennym woj. sandomierskiego. 11 marca 1863 r. ogłosił się dyktatorem powstania, jednak już 18 marca jego oddział został rozbity pod Grochowiskami, a dyktator musiał uchodzić do Galicji.

Włodzimierz Dobrowolski był słuchaczem petersburskiej Akademii Sztabu Generalnego (podobnie jak wielu wybitnych dowódców powstańczych: Zygmunt Sierakowski, Jarosław Dąbrowski, Zygmunt Padlewski i inni). Otarł się tam ponoć o polską konspirację wśród oficerów, ale zdradził towarzyszy i na trwałe związał się z zaborcą. W czasie powstania był szefem sztabu wojennego okręgu radomskiego. Młody i bardzo ambitny pułkownik, nie zważając na swe pochodzenie, z całą bezwzględnością i okrucieństwem ścigał powstańców. On też był autorem planu rozbicia oddziału Langiewicza pod Małogoszczą.

Droga Langiewicza pod Małogoszcz

Kiedy wybuchło powstanie, Langiewicz był naczelnikiem wojennym woj. sandomierskiego i operował w Górach Świętokrzyskich. 22 stycznia usiłował opanować Szydłowiec. Bezskutecznie. Musiał wycofać się do Wąchocka, gdzie założył obóz. Później swój oddział przerzucił w rejon Świętego Krzyża.

Tymczasem w Małogoszczy i pobliskim Jędrzejowie był względny spokój. Stacjonujące tu oddziały rosyjskie przesunęły się do Kielc. Umożliwiło to powstańcom zajęcie Jędrzejowa. W mieście tym stacjonował Apolinary Kurowski, właściciel Tyńca, naczelnik cywilny woj. krakowskiego. Powstańcy opuścili Jędrzejów 30 stycznia, udając się w kierunku Ojcowa, gdzie miała nastąpić koncentracja głównych sił powstańczych woj. krakowskiego.

Marian Langiewicz zaś, ciągle nękany przez wojsko carskie, musiał się wycofać spod Świętego Krzyża i 14 lutego stanął w Staszowie. Tam, 17 lutego doszło do potyczki z oddziałem rosyjskim prowadzącym w tym rejonie rozpoznanie. Mimo zwycięstwa, Langiewicz musiał zarządzić dalszy marsz. Wyruszył w kierunku na Pierzchnicę, Morawicę i dalej na Kielce. Równocześnie wydał rozkaz płk. Antoniemu Jeziorańskiemu, działającemu w pow. opoczyńskim, by jego oddział maszerował na południe, pod Małogoszcz. Tam bowiem, zgodnie z zamysłem Langiewicza, miało dojść do spotkania sił powstańczych całego woj. sandomierskiego.

Kiedy powstańcy doszli do Morawicy, Langiewicz wydał rozkaz marszu w kierunku Sobkowa. Okazało się więc, że powstańcy nie zamierzali atakować Kielc, lecz chcieli zmylić Rosjan i bezpiecznie dojść do miejsca koncentracji pod Małogoszczą. 20 lutego oddział Langiewicza przybył do Sobkowa, 21 lutego do Małogoszczy.

Krajobraz przed bitwą

Mieszkańcy miasteczka przyjęli powstańców z nieukrywanym entuzjazmem. Wkraczający oddział witała uroczysta procesja z chorągwiami kościelnymi. Następnie wojsko ugoszczono wspólnym posiłkiem na rynku. “Wprowadzeni tak do miasteczka – jak pisze Ludomir Grzybowski – rozlokowaliśmy się po domach, a Langiewicz ze sztabem zajął kwaterę na plebanii. (…) Tam staliśmy dni kilka, nikt nas nie niepokoił. Odbywaliśmy musztry i ćwiczenia. Coraz więcej przybywało i gromadziło się powstańców i oddział Langiewicza rósł w potęgę”[1].

W tym samym czasie co i Langiewicz, pod Małogoszcz dotarł oddział płk. A. Jeziorańskiego. 22 lutego w Ropocicach doszło do spotkania obu dowódców. Miano ustalić plan dalszego działania. Doszło jednak do niesnasek. Jeziorański sądził, że jeśli dojdzie do połączenia oddziałów, to on obejmie dowództwo. Tymczasem Langiewicz w drodze do Małogoszczy otrzymał od Tymczasowego Rządu Narodowego nominację generalską. Jeziorański był tym zaskoczony. Mimo to ustalono jednak, że oba oddziały połączą się.

Połączony oddział był dość silny. Liczył ok. 2600 osób. Był jednak słabo uzbrojony. “W owym czasie oddziały Langiewicza i Jeziorańskiego – wspomina Aleksander Zdanowicz, uczestnik bitwy – uzbrojone były przeważnie kosami, zaledwie piąta część posiadała broń palną różnego kalibru, a po większej części były to strzelby do polowania, więc niedalekonośne…”[2].

Powstańcy nie spodziewali się niebezpieczeństwa. Tymczasem 23 lutego w Chęcinach odbyła się narada dowództwa rosyjskiego. Jej inicjatorem był ppłk. W. Dobrowolski. Zgodnie z planem opracowanym przez Dobrowolskiego, atak na obóz powstańczy miał się rozpocząć 24 lutego między godz. 10 a 11 rano. Atak wojsk rosyjskich miał być prowadzony z trzech stron. Od strony Chęcin nacierać miały oddziały ppłk Dobrowolskiego, od Jędrzejowa oddziały Gołubowa, ścigające Langiewicza już od kilku tygodni. Natarcie rosyjskie miał zamykać oddział płk Ksawerego Onufrego Czengierego, naczelnika wojennego pow. kieleckiego, który miał atakować od strony Piekoszowa. Wojska rosyjskie, ciągnące pod Małogoszcz, liczyły ok. 2000 ludzi. Były doskonale uzbrojone i wyćwiczone. Według zamysłu Dobrowolskiego, partia Langiewicza miała być całkowicie rozbita.

Bitwa

O nadchodzącym niebezpieczeństwie Langiewicz dowiedział się dopiero rankiem 24 lutego. Naprędce zorganizowano obronę. Lewe skrzydło powstańców stanowiły batalion mjr. Ignacego Grudzińskiego, broniący miasteczka od strony Bocheńca, i stojący za nim oddział kosynierów oraz strzelcy mjr. Dionizego Czachowskiego, którzy bronili wzgórza między Małogoszczą a rzeką Łososiną (Wierną Rzeką). Na prawym skrzydle usytuowane były jazda pod dowództwem mjr. Stanisława Jaszowskiego oraz artyleria. Ulokowały się one na wzgórzu cmentarnym, zwanym Babinek. Reszta oddziałów powstańczych obsadziła miasteczko.

Pierwszy na placu boju pojawił się Dobrowolski. Już przed 10 zepchnął on pikiety powstańcze z Bocheńca. Uderzenie rosyjskie starali się powstrzymać strzelcy mjr. Grudzińskiego. Musieli się jednak wycofać w kierunku miasteczka, gdyż ich broń miała mniejszy zasięg rażenia niż karabiny Rosjan. Z odsieczą próbował przyjść Czachowski. W tym samym jednak czasie do boju weszły idące od Jędrzejowa kolumny Gołubowa. Rozpoczęła się kilkugodzinna walka uliczna. Miasteczko zaczęło płonąć, ostrzeliwane przez rosyjską artylerię. W godzinach południowych powstańcom zaczęło brakować amunicji. Langiewicz postanowił wycofać się w kierunku wschodnim, to jest tam, gdzie znajdował się oddział Dobrowolskiego. Aby umożliwić odwrót, Langiewicz wydał rozkaz Jaszowskiemu, by jego jazda uderzyła na wojsko rosyjskie. Brawurowy atak wprowadził zamieszanie w szeregach rosyjskich, co umożliwiło Langiewiczowi przeprawę przez Łososinę. Na zachodnim brzegu rzeki pozostał tylko oddział Czachowskiego i artyleria powstańcza. Wydawało się, że wszystko skończy się szczęśliwie. Tymczasem ok. 13.30 lub 14 od północy nadeszły wojska Czengierego i natychmiast zaczęły ostrzeliwać przeprawiających się przez rzekę powstańców. Zrobiło się bardzo niebezpiecznie, powstańcom groziła całkowita klęska. Sytuację uratował oddział kosynierów mjr. Józefa Śmiechowskiego. Brawurowa szarża wywołała chwilowy zamęt wśród Rosjan. Wykorzystał to mjr. Czachowski, który błyskawicznie przeprawił swój oddział przez Łososinę.

Po sforsowaniu Łososiny partia Langiewicza wycofała się do Bolmina i dalej przez Polichno do Podzamcza Chęcińskiego. Późną nocą powstańcy znaleźli się w Mnichowie. W następnych dniach Langiewicz pomaszerował do Nagłowic, stamtąd do Słupi Jędrzejowskiej, Sędziszowa, Gniewięcina, aż dotarł do Pieskowej Skały.

Krajobraz po bitwie

Bilans bitwy był następujący: Polacy stracili nie więcej niż 200 osób, Rosjanie ok. 100. Bitwa małogoska, choć w jej wyniku oddział Langiewicza musiał uchodzić, zakończyła się moralnym zwycięstwem Polaków. Langiewiczowi udało się bowiem wyprowadzić powstańczą partię z nielada opresji. Warto też pamiętać, że straty powstańców były stosunkowo nieduże.

Daleko większe straty poniosła sama Małogoszcz. Moskale, po wkroczeniu do miasteczka, rozpoczęli pogrom. Już w czasie samej bitwy znaczna część Małogoszczy spłonęła. 25 lutego miasteczko zaczęło się palić raz jeszcze. Podpalili je Rosjanie, prawdopodobnie z rozkazu Polaka, mjr. Bentkowskiego, zastępcy Czengierego. Według szacunków, w miasteczku pozostało zaledwie 53 domy (z 240, które były w Małogoszczy). Ogółem straty oszacowano na ok. 34 tys. rubli srebrem. Do tego doliczyć trzeba rabunki i morderstwa, jakich dopuszczali się rosyjscy żołnierze na mieszczanach małogoskich.

Ostatnią represją, jaka spadła na Małogoszcz, było pozbawienie miasteczka praw miejskich, co nastąpiło w 1869 r.

Krzysztof Ślusarek

Na zdjęciu: nagrobek Stanisława Jaszowskiego na cmentarzu w Małogoszczu.

[1] L. Grzybowski, Opis powstania polskiego w roku 1863 i 1864 w województwie krakowskim, opr. W. Caban, Z.J. Adamczyk, Kielce 1994, s. 26.

[2] A. Zdanowicz, Od Małogoszcza do Goszczy, cytuję za: W. Caban, Z dziejów powstania styczniowego w rejonie Gór Świętokrzyskich, Warszawa-Kraków 1989, s. 69.